top of page

Rafał Gikiewicz wspomina czasy w Unionie Berlin! Autentyczność w futbolu z perspektywy piłkarza.

Zaktualizowano: 14 wrz 2023

Roger Hampel


Źródło zdjęcia: https://images.app.goo.gl/8LQyzmkqkDDMeFzb9


Rafał Gikiewicz jest obecną gwiazdą FC Augsburg, ale swoją markę w Niemczech zbudował w barwach Unionie Berlin, awansując z nimi do Bundesligi w 2019 roku, jednocześnie wygrywając nagrodę "Berlińskiego Piłkarza Sezonu 2018/2019” i "Unioner Des Jahres 2018/2019”. Przy okazji ostatniego meczu Unionu z Augsburgiem postanowiłem zapytać go o jego czas spędzony w Union Berlin pod kątem funkcjonowania w autentycznej i antykomercyjnej organizacji sportowej z perspektywy piłkarza.


Maj 2019. Piłkarze Union Berlin świętują pierwszy awans do Bundesligi. Rafał Gikiewicz był jednym z głównych bohaterów tego awansu. Źródło zdjęcia: https://images.app.goo.gl/Cp4kbWc5F3an3ag78


Roger Hampel (Football Business Journal): Union Berlin to wyjątkowy klub, który charakteryzuje się bardzo antykomercyjnymi i autentycznymi wartościami. Jakie są Twoje odczucia o Unionie i wyjątkowości tego klubu z perspektywy piłkarza?

Rafal Gikiewicz (FC Augsburg): Media opisują Union jako kultowy klub, mający swoje zasady, ale to po prostu trzeba przeżyć samemu, zobaczyć od środka. Od pierwszego dnia w klubie prezesi, dyrektorzy i ludzie rządzący w klubie są po prostu inni niż ci których spotkałem w Augsburgu, we Freiburgu, czy w Braunschweig. Kibice są przede wszystkim oddani klubowi i nieważne co tam się dzieje, nieważne co za przeciwnik przyjedzie, nieważne na którym oni są miejscu, nieważne ile przez danym meczem meczów przegrali, bądź wygrali – stadion jest pełny. To jest kultowy klub, kultowi kibice i oni po prostu przychodzą spędzić czas na tą Starą Leśniczówkę i to jest po prostu ich hobby, ich sposób spędzenia dnia i tam dla nich mecz się zaczyna 3-4 godziny przed meczem i kończy 3-4 godziny po meczu. Na niektórych stadionach kibice wychodzą w trakcie meczu, żeby zdążyć przed korkami, wsiadają do samochodu i wracają do domu. Tak Union nie funkcjonuje. Union przede wszystkim nawet kadrę piłkarską buduje pod dany klucz charakterologiczny i to, że jesteś dobrym piłkarzem nie zawsze jest po drodze z trafieniem do takiego klubu, bo piłkarz może nie pasować tam charakterem. Olivier Ruhnert na pierwszym spotkaniu ze mną mi to powiedział, zakomunikował mi to. Porozmawiali ze mną, zobaczyli moją rodzinę, potem rozmawiał z trenerem głównym Ursem Fischerem, który przychodził w tym samym czasie co ja do tego klubu. Musisz im odpowiadać najpierw jako człowiek, a później jako piłkarz, bo oni ni też nie biorą ludzi, którzy chcą być więksi od klubu. Nikt nie jest większy od Unionu Berlin. Żaden piłkarz, co pokazał przykład Maxa Kruse. Mają swoje zdanie, tego zdania się trzymają, co roku wymieniają pół kadry, ponieważ Union jest fajnym klubem żeby się wypromować przede wszystkim i tacy zawodnicy jak Ja, Bulter, Andersson, Andrich, Lenz poodchodziło do klubów, które oferują wyższe zarobki, ponieważ Union Berlin nie jest w stanie przeskoczyć pewnego progu finansowego. Jednakże ja odszedłem nie ze względu nie pieniądze, a z tego względu, że powiedzieli, że jestem stary i dostanę tylko roczny kontrakt, a w Augsburgu dostałem dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia o trzeci rok. Bardzo zależało mi na zostaniu w Unionie, jednakże mam rodzinę i zależy mi na stabilizacji, dlatego tylko 1 rok przedłużenia kontraktu mi nie odpowiadał. Dzieci i rodzina płakały jak się wyprowadzaliśmy, bo jednak wspaniałe 2 lata tam spędziłem.


Rafał Gikiewicz z wytatuowanym logo Unionu Berlin. Źródło zdjęcia: https://images.app.goo.gl/YcvJAfrmLK5Cdta7A


Roger Hampel: Co możesz powiedzieć o relacjach na linii piłkarze - zarząd klubu?

Rafal Gikiewicz: Ciężko opisać to co się dzieje w środku tego klubu. Myślę, że uosabia to taka scena, kiedy przed pierwszym meczem barażowym o wejście do Bundesligi ze Stuttgartem w 2019 roku, prezes klubu wszedł do szatni, z szalikiem, który mówił, że nosi ten szalik 25 lat, chodził w nim na mecze jako dzieciak, jako starszy człowiek i jako prezydent klubu. Wzruszył się w szatni klubowej i powiedział „Panowie, nieważne co się stanie dzisiaj wieczorem w Stuttgarcie, cały klub jest z was dumny, wszystkie Panie sprzątaczki, wszystkie osoby w biurach, począwszy od tych, którzy sprzedają bilety, po marketing, po ochronę, są z was dumni. Nie zapomnimy tego sezonu, nie zapomnimy tego co zrobiliście, już jesteście wygranymi. Róbcie swoje, cieszcie się z tego, nikt na was nie stawia. Do boju!” Teraz jak o tym opowiadam mam gęsią skórkę. W innych klubach w których byłem prezydenta klubu widywałem rzadko na oczy, w każdym klubie byłem 2 lata, to może 5-6 razy widziałem przez ten czas prezydentów tych klubów, a tutaj prezydent Unionu przed każdym meczem przyszedł się przywitać. Po każdym meczu wygranym lub przegranym przyszedł zmotywować nas. Prezydent klubu jest wielkim gościem, z wielkim majątkiem, ale kontakt w Unionie z prezydentem jest tak skrócony, że nie odczuwasz tego. I naprawdę on był obecny cały czas w tym sezonie gdzie zrobiliśmy awans, był obecny w tym sezonie gdzie się utrzymaliśmy. W Unionie Berlin każdy domowy mecz i każde zwycięstwo smakuje inaczej niż w innych klubach w których grałem. Nie przez przypadek oni mieli serię 36 meczów bez porażki na własnym boisku. Miałem zaszczyt pokonać Union w swoim pierwszym meczu w barwach Augsburga. W ostatnich 4 meczach nie poniosłem porażki z Unionem, ale tam naprawdę ciężko się gra, te ‘’ściany niosą’’. Piłkarze Unionu zostawiają serce na boisku. Te ich hasła ‘’Niemals Vergesen. Eisern Union“ to nie jest zwykły slogan, to jest coś co znaczy więcej dla kibiców, dla zawodników.


Roger Hampel: Czy wciąż masz kontakt z piłkarzami Unionu bądź personelem klubu?

Rafal Gikiewicz: Nie znam zawodnika, który po odejściu z Unionu Berlin nie miałby miłych wspomnień, dobrego kontaktu z kobietą która prała nam sprzęt, z pracownikami klubu, zawodnikami, trenerami czy z prezydentem klubu. Przed meczem derbowym Unionu z Herthą Berlin w 2022 roku, gdzie porażka Herthy była dla nas ważna w kontekście utrzymania się w Bundeslidze, zadzwoniłem do kapitana Unionu Trimmela i powiedziałem, że jak wygrają to postawię im piwo. Wygrali i dzień później przysłałem im trzy palety polskiego piwa z podpisem ‘’Berlin ist Rot, Giki”. Oni świętowali z polskim piwem! Do dzisiaj ten kontakt świetnie się utrzymuje. Wiele zrobiłem dla tego klubu i ludzie o tym nie zapomnieli! Bez trenera Ursa Fischera nie zrobilibyśmy tego awansu, to jest gość który taktycznie na świetnie poukładał i scalił zespół. Przyszedł z asystentem, który również jest świetnym taktykiem i ta mieszanka powoduje to, że Union trzeci sezon z rzędu ma ponad 50 punktów w Bundeslidze. Jest coś takiego wspaniałego i specyficznego w tym klubie. Polecam każdemu spędzić 1-2 dni w środku w klubie, zobaczyć jak to funkcjonuje. Mam do dzisiaj kontakt z Susanne, która prała nam ciuchy, przygotowywała nam wszystko, zajmuje się w klubie organizacją i mówię do niej ‘’Mama” zamiast ‘’Susi’’. To jest kobieta do rany przyłóż, to ona scala zespół i bez niej ten Union nie byłby taki jaki jest. Nie ma tam przypadkowych ludzi na żadnym stanowisku.


Roger Hampel: Czy zgodzisz się z tym, że jako piłkarz Unionu musisz być po prostu sobą?

Rafal Gikiewicz: Tak! Oni nie lubią karykatur. Kiedy byłem w Unionie przez 2 lata, jeszcze bardziej mówiłem w wywiadach to co myślę. W Augsburgu ludzie od wywiadów mówią ‘’Uważaj na to co mówisz”. W Unionie Berlin stajesz przed mikrofonem i mówisz co myślisz. I za tą prawdziwość ludzie cię kochają. Klub jest wyrazisty i zawodnicy mają być wyraziści. W Unionie Berlin musisz być sobą, jak będziesz grał kogoś innego – nie pasujesz do Unionu Berlin. Jeśli będziesz grał kogoś innego, to czas twojej gry w Unionie Berlin szybko się skończy. Nie będziesz pasował do tego zespołu. Oni nie przez przypadek mnie zaprosili na rozmowę z rodziną, z dziećmi, które otrzymały koszulki Unionu. Chcieli zobaczyć jak będziemy się czuć w Unionie Berlin. Powiedzieli mi, że oni wiedzą, że ja na boisku będę sprawować się dobrze, ale oni chcą wiedzieć, że ja będę dobrze się czuć w Berlinie. Jeśli piłkarz źle czuje się w danym mieście, to nie jest w stanie dać z siebie wszystkiego na boisku.


Roger Hampel: A co z wizerunkiem piłkarza w mediach społecznościowych? Niektórzy piłkarze Bundesligi pokazywali luksusowe rzeczy w mediach społecznościowych, np. Diamentowe Lamborghini Aubameyanga czy Złote Steki Ribery'ego. W przypadku kultowego klubu jakim jest Union Berlin może to być problematyczny przypadek. A więc jak to wygląda w Unionie Berlin?

Rafal Gikiewicz: Patrzą na to. Piłkarzy, którzy jeździli Lamborghini, już ich w klubie nie ma. Bardziej w ten schemat wpisywał się Grischa Proemmel, który jeździ Fordem Fiestą, którego nawet chciałem odkupić od niego po awansie za 500 euro. Taki piłkarz bardziej wpisuje się w schemat Unionu Berlin. Zwykłe auto, nie rzucające się w oczy. Taki człowiek stąpający po ziemi. Subotic wpisywał się w schemat tego klubu, bo chodził w jednej parze jeansów, w jednych parach butów i jeździł tramwajem na treningu. Mówiliśmy o nim, że jest typowym zawodnikiem pasującym do Unionu Berlin. Ja zawsze robiłem rundę honorową po stadionie po każdym meczu, klaskałem, dziękowałem za doping – kibice Unionu lubią coś takiego! Oni lubią normalność! Jak jesteś normalnym człowiekiem, jesteś sobą, mówisz swoje zdanie, to będziesz miał wielką sympatię w Unionie Berlin! To jest klub normalny, na bardzo normalnych, solidnych nogach postawiony, to nie jest potwór na glinianych nogach postawiony jak na przykład HSV Hamburg – wielkie pieniądze i brak dobrego zespołu. Union płaci mniej pieniędzy, ale ma dobry zespół.


Grischa Promel (była gwiazda Unionu, obecny zawodnik Hoffenheim) za kierownicą Forda Fiesty, którego dostał od dziadków na 18. urodziny. Źródło zdjęcia: https://images.app.goo.gl/2zXAdceWVz2xKUts6

Roger Hampel: Co możesz powiedzieć o czasach kryzysu w Union Berlin? Byłeś przecież jedną z pierwszych osób, które po wybuchu pandemii Covid 19 zrezygnowały z własnej pensji.

Rafal Gikiewicz: Po wybychu pandemii Covid-19, kiedy klub stracił przychody, jako pierwszy napisałem maila do prezydenta, że jestem w stanie zrzec się pensji i nie jest to dla mnie problemem, więc oni mi tą pensję obcieli. A po nie całym tygodniu, cały zespół poszedł za mną i podjął tą samą decyzję. Wszyscy ustalili, że zrzekają się części pensji! Wszyscy, włącznie z Panią, która sprzedawała bilety, czy Panią, która prała nam ciuchy. Wszyscy zrzekli się swoich pensji proporcjonalnie do zarobków, nie tylko piłkarze, ponieważ w Unionie wszyscy jadą na tym samym wózku – tam nie ma równych i równiejszych. Klub jest najważniejszy. Prezydent klubu sam wszedł do szatni, pokazał nam tabelkę ze stratami finansowymi i jasno powiedział jakie straty czekają klub przez kryzys i brak kibiców na stadionach. Nie było w klubie żadnych tajemnic. Żeby ten klub funkcjonwał i żeby był płynny finansowo, musieliśmy to zrobić!


Roger Hampel: Jak ważne dla tak antykomercyjnych klubów jak Union i St. Pauli jest odróżnienie się od lokalnego rywala, w tym przypadku Herthy BSC?

Rafal Gikiewicz: Hertha i HSV to są kluby które mają niespełnione marzenia i zawsze będą spoglądać na lokalnego rywala, czy Union i St. Pauli, zamiast skupić się na sobie. I przez to dużo tracą, przez ostatnie lata nic nie osiągnęli. ‘’Big City Club’’ Hertha, wszyscy się z tego śmieją. Union pokazuje, że dobraniem odpowiednich ludzi do taktyki i do klubu, jesteś w stanie połknąć klub, który miliony euro inwestuje w kadrę. Union może być przykładem dla innych klubów. To wszystko funkcjonuje tak jak ma funkcjonować i nie bez powodu są tam gdzie są.


Roger Hampel: W końcu im lepsze wyniki sportowe, tym lepsze wyniki finansowe.

Rafal Gikiewicz: Ogólnie w Bundeslidze tak jest. Czym grasz lepiej tym pieniądze idą same automatycznie za tym. Klub jest bardziej znany, pokazują go w telewizji w Prime Time oglądalności, marketingowo klub zarabia – zawodnicy są uzależnieni od klubu, klub jest uzależniony od zawodników. Za wynikiem idzie popularność klubu. Za moich czasów nie było dużo młodych piłkarzy w pierwszym zespole. Po sukcesie sukcesie sportowym przyszły pieniądze, a te pieniądze przeznaczają na młodzeż, rozbudowują bazy treningowe. I to jest fajne! Nikt nie marnotrawi pieniędzy. W dobie kryzysu najłatwiej jest postawić na swoich zawodników, a wtedy kibice jeszcze bardziej będą utożsamiać się z klubem.


Roger Hampel: Jak ważna w Unionie jest relacja pomiędzy piłkarzami, a kibicami?

Rafal Gikiewicz: Ogólnie w Niemczech ta relacja jest bardzo skrócona. To jest kultowy klub, kibice są bardzo sympatyczni. Nikt na nas nie gwizdał. Po przegranym pierwszym meczu w Bundeslidze 0:4 z RB Leipzig, kibice jeszcze pół godziny po meczu śpiewali i cieszyli się, że daliśmy im możliwość przeżycia meczu na poziomie pierwszej Bundesligi. Czy wygrasz, czy przegrasz, kibice będą ci klaskać, będą dziękować, że zostawiłeś serce na boisku, ponieważ kibice zdają sobie sprawę, że przegraliśmy mecz, bo byliśmy słabsi, a nie dlatego, że nam się nie chciało grać. Kto ubiera koszulkę Unionu Berlin, zostawi serce na boisku, czasem przegrasz, czasem wygrasz, taka jest piłka, ale ci kibice zawsze są tym dwunastym zawodnikiem na boisku. Na An der Alten Foersterei ten stadion ma swoją atmosferę, te szatnie mają swoją atmosferę, ten stary zegar ma swój klimat i nie bez powodu Union Berlin jest tak silnym zespołem w meczach domowych.


Rafał Gikiewicz i kibice 1. FC Union Berlin. Źródło zdjęcia: https://images.app.goo.gl/QGKjhhr4kNrKeSuW

bottom of page